Witam!
Czas na kolejny etap mojego urlopu. Następnego dnia pojechaliśmy do Krynicy Zdrój, położonej na wschód od Piwnicznej Zdrój. Trasa jest piękna, droga kręta, to w dół to w górę, piękne górskie widoki. A Krynica urzeka od samego wjazdu. Drzewa, krzewy, kwiaty, wszystko pięknie wyeksponowane, ciekawie zaaranżowane kwietniki i gazony. Piękna olbrzymia sowa z roślin, łabędź majestatyczny-królewski ptak, cieszy oczy swoją urodą. Fontanna, a wokół niej odpoczywający turyści, bawiące się dzieci. Stare często drewniane budynki, pięknie pomalowane, zadbane, widać pracę miejscowych ludzi włożoną w to, żeby każdy gość wywiózł miłe wrażenia estetyczne z pobyty w Krynicy. No i chyba jedno z najważniejszych to znani na całym świecie dwaj Panowie sławiący od dziesięcioleci Krynicę Zdrój, to Jan Kiepura, mający od lat Festiwal swojego imienia oraz sławny na całym świecie malarz Nikifor Krynicki. Ich pomniki stoją dumnie w centrum miasta i każdemu przypominają jak Kiepura ukochał to miasto, a Nikifor tu się urodził, tu był chrzczony i żył oraz tworzył swoje proste, cudowne obrazy. Nad miastem góruje Parkowa Góra, na którą można wjechać kolejką szynową lub wejść pieszo. Na szczycie jest ogródek zabaw dla dzieci, karczma i stoiska z pamiątkami, ale przede wszystkim rozpościera się wspaniały widok na góry i miasto. Można bardzo przyjemnie spędzić tam czas. Powietrze jest tam czyste, przejrzyste. Kolejka trochę nas zawiodła, bo spodziewaliśmy się trochę dłuższej drogi i większych atrakcji, ale i tak było przepięknie. Jeśli ktoś ma okazję odwiedzić Krynicę Zdrój to polecam, warto.
Gdy ja i nasza towarzyszka podróży Dorotka,robiłyśmy zdjęcia, mój mąż czekając na nas odpoczywał w cieniu przy pięknej fontannie. Zostało jeszcze wiele miejsc do opisania i pokazania, ale to w następnych postach. Żniwa u nas trwają, tylko pogoda trochę przeszkadza, bo padają przelotne deszcze. Dziękuję za wizyty i komentarze wszystkim odwiedzającym.
Miłego wieczoru.
Obserwatorzy
wtorek, 31 lipca 2012
sobota, 28 lipca 2012
Urlop w górach, cz. II
Witam!
Troszeczkę przeciągnęła się przerwa między I a II relacją z mojego urlopu. Otóż, popsuł mi się ponownie komputer, chyba trzeci raz w tym miesiącu, były kłopoty z internetem, no a teraz zaczęły się żniwa i muszę trochę czasu poświęcać zajęciom związanym ze żniwami. Mam chwilkę czasu, więc postanowiłam coś napisać, bo już się stęskniłam za moim blogiem i naszym środowiskiem. Wracając do mojego urlopu, kolejnym etapem naszego zwiedzania były okolice Jeziora Czorsztyńskiego. Wybraliśmy się na zwiedzanie po obiedzie, więc okazało się, że mamy mało czasu, zdecydowaliśmy więc, że pojedziemy do Czorsztyna, a jak zdążymy to i Niedzicy. Na miejscu w Czorsztynie zostaliśmy namówieni na rejs statkiem po jeziorze z dobiciem do brzegu w Niedzicy. Zdecydowaliśmy się na ten krok i skierowaliśmy się na przystań. Jakież było moje zdziwienie, gdy w pewnym momencie droga zaprowadziła nas przez las w dół. Ścieżka była tak podobna do jednej ze ścieżek w Jastrzębiej Górze, gdzie poprzedniego roku chodziłyśmy z Moniką podczas naszego wspólnego urlopu. Po prostu deja vu, było tak samo stromo i pięknie, widok lasu prawie identyczny, a na dole piękne jezioro zamiast morza. Gdy dotarliśmy do przystani zaczął padać deszczyk i zaczęło z daleka pobrzmiewać, zbliżała się burza. Popłynęliśmy jednak na drugą stronę jeziora do Niedzicy. Poszliśmy zobaczyć zamek. Oczywiście wrażeń było mnóstwo , zrobiłam wiele zdjęć i jak dotarliśmy do zamku to mnie nie starczyło sił i zdrowia, żeby obejrzeć cały zamek, musiałam zostać na dole i poczekać na moich towarzyszy, którzy poszli obejrzeć resztę. Moje małe serduszko trochę się sforsowało i nie dało mi zobaczyć zamku w całej okazałości, ale co widziałam to Wam pokazuję na poniższych zdjęciach. Wróciliśmy ostatnim rejsem statku do Czorsztyna i okazało się, że jest po 18 i tego dnia nie zwiedziliśmy ruin zamku w Czorsztynie, bo było już zamknięte. Postanowiliśmy, że przyjedziemy tu jeszcze, bo przecież musimy wejść na zamek. Wracając do hotelu spotkała nas tak wielka ulewa i gradobicie, że musieliśmy zatrzymać się, bo nie było wcale widać drogi , którą mieliśmy jechać. Przeczekaliśmy nawałnicę, jak jak tylko warunki nam pozwoliły wyruszyliśmy w dalszą drogę. Dotarliśmy do hotelu na kolację. Przeżyliśmy moc wrażeń, zobaczyliśmy piękne widoki, zabytki i wiele ciekawostek, zmęczeni udaliśmy się na spoczynek, żeby nabrać sił przed następnym dniem. Wybieraliśmy się na Słowację, na cały dzień, ale o tym w następnym poście. Zapraszam.
Dziękuję za wycieczkę i że zaglądacie do mnie. Wszystkich serdecznie pozdrawiam. Miłej niedzieli.
Troszeczkę przeciągnęła się przerwa między I a II relacją z mojego urlopu. Otóż, popsuł mi się ponownie komputer, chyba trzeci raz w tym miesiącu, były kłopoty z internetem, no a teraz zaczęły się żniwa i muszę trochę czasu poświęcać zajęciom związanym ze żniwami. Mam chwilkę czasu, więc postanowiłam coś napisać, bo już się stęskniłam za moim blogiem i naszym środowiskiem. Wracając do mojego urlopu, kolejnym etapem naszego zwiedzania były okolice Jeziora Czorsztyńskiego. Wybraliśmy się na zwiedzanie po obiedzie, więc okazało się, że mamy mało czasu, zdecydowaliśmy więc, że pojedziemy do Czorsztyna, a jak zdążymy to i Niedzicy. Na miejscu w Czorsztynie zostaliśmy namówieni na rejs statkiem po jeziorze z dobiciem do brzegu w Niedzicy. Zdecydowaliśmy się na ten krok i skierowaliśmy się na przystań. Jakież było moje zdziwienie, gdy w pewnym momencie droga zaprowadziła nas przez las w dół. Ścieżka była tak podobna do jednej ze ścieżek w Jastrzębiej Górze, gdzie poprzedniego roku chodziłyśmy z Moniką podczas naszego wspólnego urlopu. Po prostu deja vu, było tak samo stromo i pięknie, widok lasu prawie identyczny, a na dole piękne jezioro zamiast morza. Gdy dotarliśmy do przystani zaczął padać deszczyk i zaczęło z daleka pobrzmiewać, zbliżała się burza. Popłynęliśmy jednak na drugą stronę jeziora do Niedzicy. Poszliśmy zobaczyć zamek. Oczywiście wrażeń było mnóstwo , zrobiłam wiele zdjęć i jak dotarliśmy do zamku to mnie nie starczyło sił i zdrowia, żeby obejrzeć cały zamek, musiałam zostać na dole i poczekać na moich towarzyszy, którzy poszli obejrzeć resztę. Moje małe serduszko trochę się sforsowało i nie dało mi zobaczyć zamku w całej okazałości, ale co widziałam to Wam pokazuję na poniższych zdjęciach. Wróciliśmy ostatnim rejsem statku do Czorsztyna i okazało się, że jest po 18 i tego dnia nie zwiedziliśmy ruin zamku w Czorsztynie, bo było już zamknięte. Postanowiliśmy, że przyjedziemy tu jeszcze, bo przecież musimy wejść na zamek. Wracając do hotelu spotkała nas tak wielka ulewa i gradobicie, że musieliśmy zatrzymać się, bo nie było wcale widać drogi , którą mieliśmy jechać. Przeczekaliśmy nawałnicę, jak jak tylko warunki nam pozwoliły wyruszyliśmy w dalszą drogę. Dotarliśmy do hotelu na kolację. Przeżyliśmy moc wrażeń, zobaczyliśmy piękne widoki, zabytki i wiele ciekawostek, zmęczeni udaliśmy się na spoczynek, żeby nabrać sił przed następnym dniem. Wybieraliśmy się na Słowację, na cały dzień, ale o tym w następnym poście. Zapraszam.
Tym statkiem przepłynęliśmy przez Jezioro Czorsztyńskie |
Widok ze statku na ruiny zamku w Czorsztynie. |
Na piętrze statku, w dali widać zamek w Niedzicy. |
Pływały tam również gondole. |
Mojemu mężowi podobał się widok. |
Jezioro tętni życiem. |
Dopływamy do drugiego brzegu, a tam wita nas zamek. |
Ścieżka prowadząca do zamku. |
Ja dotarłam do tego miejsca. |
Wejście na taras widokowy. |
Tutaj, na tej ławeczce czekałam na męża i kuzynkę. |
Widok na tamę na jeziorze. |
Powozownia. |
Dziękuję za wycieczkę i że zaglądacie do mnie. Wszystkich serdecznie pozdrawiam. Miłej niedzieli.
środa, 18 lipca 2012
Urlop w górach, cz.I
Witam!
Miałam opisać jak spędziłam pierwszy urlop z moim mężem już kilka dni temu, ale nadal mam mało czasu, ponieważ ciągle jeszcze borykam się z malowaniem ścian i szafy, no i trochę to wszystko trwa, ale już dzisiaj spróbuję trochę rozpocząć moje wspomnienia z urlopu.
Wyjechaliśmy z domu na tydzień w góry. Naszym miejscem noclegowym był Hotel Smrek w Piwnicznej Zdroju - Kosarzyskach. Mieliśmy pokój dwuosobowy, na II piętrze z widokiem na piękne wzgórza porośnięte świerkami. Za oknem szumiał strumień, który płynął po drugiej stronie ulicy. Był to jeden z wielu dopływów Popradu. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy na mały rekonesans po najbliższej okolicy. Poszliśmy ścieżką przy hotelu pod górkę i właśnie tam zobaczyliśmy pierwszy strumień płynący koło hotelu. Później przeszliśmy się po okolicy i zobaczyliśmy piękny dom zbudowany w góralskim stylu. Dalej rozciągały się piękne widoki na pobliskie wzgórza i pola. Następnego dnia wybraliśmy się na rekonesans samochodem. Około 3 do 4 kilometrów od hotelu była góra Obidza 931 m npm. Prawie na szczyt wjechaliśmy samochodem, tylko około dwieście, może trzysta metrów doszliśmy piechotą na sam szczyt, skąd rozciągał się piękny widok na Tatry Wysokie po słowackiej stronie granicy. Zdjęcia nie wyszły zbyt ostre, bo jak zwykle robiłam je z komórki, ponieważ jeszcze nie mam aparatu fotograficznego. A oto co udało mi się uwiecznić;
Mam jeszcze dużo zdjęć, ale wszystkich nie zamieszczę, a niektóre nie chcą mi się przekręcić, no to też ich nie zamieściłam, chociaż chciałam. Droga była kręta i wąska, ale chyba zdjęcia tego nie pokazują to trzeba samemu przeżyć. Wrażenia są niesamowite, zwłaszcza jak się to przeżywa pierwszy raz. Mieliśmy miłą towarzyszkę naszych wycieczek, przyłączyła się do nas jedna miła Pani, ale to jest osobna historia, jak nie zapomnę to też ją opiszę. Pierwszą część na tym zakończę, bo już późno idę spać, bo jutro znowu muszę malować. Dziękuję, że do mnie zaglądacie, pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Dobrej nocy.
Miałam opisać jak spędziłam pierwszy urlop z moim mężem już kilka dni temu, ale nadal mam mało czasu, ponieważ ciągle jeszcze borykam się z malowaniem ścian i szafy, no i trochę to wszystko trwa, ale już dzisiaj spróbuję trochę rozpocząć moje wspomnienia z urlopu.
Wyjechaliśmy z domu na tydzień w góry. Naszym miejscem noclegowym był Hotel Smrek w Piwnicznej Zdroju - Kosarzyskach. Mieliśmy pokój dwuosobowy, na II piętrze z widokiem na piękne wzgórza porośnięte świerkami. Za oknem szumiał strumień, który płynął po drugiej stronie ulicy. Był to jeden z wielu dopływów Popradu. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy na mały rekonesans po najbliższej okolicy. Poszliśmy ścieżką przy hotelu pod górkę i właśnie tam zobaczyliśmy pierwszy strumień płynący koło hotelu. Później przeszliśmy się po okolicy i zobaczyliśmy piękny dom zbudowany w góralskim stylu. Dalej rozciągały się piękne widoki na pobliskie wzgórza i pola. Następnego dnia wybraliśmy się na rekonesans samochodem. Około 3 do 4 kilometrów od hotelu była góra Obidza 931 m npm. Prawie na szczyt wjechaliśmy samochodem, tylko około dwieście, może trzysta metrów doszliśmy piechotą na sam szczyt, skąd rozciągał się piękny widok na Tatry Wysokie po słowackiej stronie granicy. Zdjęcia nie wyszły zbyt ostre, bo jak zwykle robiłam je z komórki, ponieważ jeszcze nie mam aparatu fotograficznego. A oto co udało mi się uwiecznić;
Mam jeszcze dużo zdjęć, ale wszystkich nie zamieszczę, a niektóre nie chcą mi się przekręcić, no to też ich nie zamieściłam, chociaż chciałam. Droga była kręta i wąska, ale chyba zdjęcia tego nie pokazują to trzeba samemu przeżyć. Wrażenia są niesamowite, zwłaszcza jak się to przeżywa pierwszy raz. Mieliśmy miłą towarzyszkę naszych wycieczek, przyłączyła się do nas jedna miła Pani, ale to jest osobna historia, jak nie zapomnę to też ją opiszę. Pierwszą część na tym zakończę, bo już późno idę spać, bo jutro znowu muszę malować. Dziękuję, że do mnie zaglądacie, pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Dobrej nocy.
czwartek, 12 lipca 2012
Spełnione jedno z marzeń
Witam!
Serdecznie dziękuję moim koleżankom blogowym za wszystkie przemiłe słowa skierowane pod moim adresem w komentarzach, nawet nie wiecie ile radości mi one sprawiły. Nie myślałam, że Ktoś zwróci uwagę, że mnie nie było, a że zauważycie mój powrót jeszcze bardziej mnie zaskoczyło. To cudowne uczucie, że jest Ktoś na świecie Kto o mnie pamięta. Komentarze to nie wszystko dostałam też wiele maili, za które również dziękuję.
Jak już pisałam odmieniam wystrój domu i dzisiaj pokażę wam niektóre elementy tej zmiany.Od trzydziestu lat miałam te same meble, aż w końcu przyszedł czas na zmiany. Zawsze podobały mi się meble z litego drewna i chciałam takie mieć u siebie. No i w końcu prezentuję swoje cudeńka, zdjęcia nie są najlepsze, bo to tylko z telefonu, no straszna ciasnota jest u mnie, więc nie bardzo są warunki do zrobienia dobrych zdjęć. Pierwsze zdjęcia przedstawiają regał. Całkowita długość 340 cm. ma ładne wykończenia. Komoda wyszła trochę ciemniejsza, ale w rzeczywistości jest taka sama jak regał. Krzesła są też dębowe i wyściełane ciemnym materiałem pasującym do reszty, stół ma dwa metry długości .
Na końcu są zdjęcia narożnej szafki , jest sosnowa, ale pasuje do mebli w kuchni też sosnowych i tam będzie stała. Szafa jeszcze nie pomalowana i nie złożona, więc pokażę później, jak wspomniałam stoły są dwa, ale jeden będzie stał w altanie i na razie stoi zapakowany w magazynie i nie mogę zrobić zdjęć.
Na dzisiaj to wszystko, mam nadzieję, że chociaż troszeczkę spodobają Wam się moje mebelki. Dziękuję za miłe komentarze, a może jutro uda mi się napisać coś o moim urlopie.
Życząc miłego wieczoru pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających na mój blog.
Serdecznie dziękuję moim koleżankom blogowym za wszystkie przemiłe słowa skierowane pod moim adresem w komentarzach, nawet nie wiecie ile radości mi one sprawiły. Nie myślałam, że Ktoś zwróci uwagę, że mnie nie było, a że zauważycie mój powrót jeszcze bardziej mnie zaskoczyło. To cudowne uczucie, że jest Ktoś na świecie Kto o mnie pamięta. Komentarze to nie wszystko dostałam też wiele maili, za które również dziękuję.
Jak już pisałam odmieniam wystrój domu i dzisiaj pokażę wam niektóre elementy tej zmiany.Od trzydziestu lat miałam te same meble, aż w końcu przyszedł czas na zmiany. Zawsze podobały mi się meble z litego drewna i chciałam takie mieć u siebie. No i w końcu prezentuję swoje cudeńka, zdjęcia nie są najlepsze, bo to tylko z telefonu, no straszna ciasnota jest u mnie, więc nie bardzo są warunki do zrobienia dobrych zdjęć. Pierwsze zdjęcia przedstawiają regał. Całkowita długość 340 cm. ma ładne wykończenia. Komoda wyszła trochę ciemniejsza, ale w rzeczywistości jest taka sama jak regał. Krzesła są też dębowe i wyściełane ciemnym materiałem pasującym do reszty, stół ma dwa metry długości .
Na końcu są zdjęcia narożnej szafki , jest sosnowa, ale pasuje do mebli w kuchni też sosnowych i tam będzie stała. Szafa jeszcze nie pomalowana i nie złożona, więc pokażę później, jak wspomniałam stoły są dwa, ale jeden będzie stał w altanie i na razie stoi zapakowany w magazynie i nie mogę zrobić zdjęć.
Na dzisiaj to wszystko, mam nadzieję, że chociaż troszeczkę spodobają Wam się moje mebelki. Dziękuję za miłe komentarze, a może jutro uda mi się napisać coś o moim urlopie.
Życząc miłego wieczoru pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających na mój blog.
Subskrybuj:
Posty (Atom)